Zacznę się odchudzać od poniedziałku... po świetach, od Nowego Roku a może po Walentynkach! Schudnę na Wiosnę! Albo na lato - przecież plaża już zaczyna kusić! Brzmi znajomo - co??? A potem mijają kolejne poniedziałki, wtorki, swięta, a nawet roki (jak mówi mój najmłodzy syn). Stajesz znów przed lustrem i "zaczynasz się rozkoszować" nad swoimi rubesowskimi fałdkami. Teraz dopiero wyrażasz z twardym przekonaniem swoją obietnicę: "Od poniedziałku ostro się odchudzam!". I z entuzjazmem prawie równym szaleństwu dziarsko wkraczasz na nową, tym razem (jak Ci się wydaje) lżejszą drogę zwaną życiem. I oto starcie z "najbadziej kuszącym serniczka kawałkiem " (nigdy takiego dobrego jeszcze nikt nie widział w życiu) polożyło mur konsekwenji jak mur w Jerychu po usłyszeniu grających trąb. Zastanawiasz się nad tym, czy zakaz sądowy zblizania się do jedzenia uchroniłby Cię od kalorycznych grzeszków w trakcie diety? Zobacz się nie tylko w lustrze, ale spojrzyj przede wszystkim prawdzie w oczy. Bez odpowiedniej motywacji to nawet głośno pragnienia bycia szczuplejszym nie wyrazisz.
Okropne?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz